To, że marznę na przystanku tramwajowym
i czekam na ciepłe słowa z Twoich ust,
jest niezbitym dowodem na niedorozwój mojego umysłu.
I nie ma dla mnie znaczenia, że ostatni raz
rozmawiałem z Tobą ponad rok temu,
skoro mój mózg ciągle na nowo odtwarza
każde Twoje słowo, z którym mogę wdać się w polemikę
prowadzącą do punktu wyjścia.
Już dawno się ze mną rozliczyłaś,
pozostawiając garb doświadczeń,
które odcisnęły piętno na moim chorym życiu.
A mimo to myślę o Tobie cały czas.
A myślenie o Tobie powoduje u mnie
bezsenność, alkoholizm i częste krwawienie z nadgarstka.
Kiedy zabroniłaś mi mówić do siebie,
spożywałem alkohol w nadmiernych dawkach,
licząc, że wraz z żołądkiem i śliną
wyrzygam niepotrzebną miłość.
Odkąd Ciebie nie ma, polubiłem cmentarze.
Atmosfera śmierci bardzo mi sprzyja.
Tam nikomu nie muszę tłumaczyć,
Że mój egoizm i cynizm jest wynikiem
niespełnienia w Twoich oczach.
I dopiero teraz wiem, że zachowywałem się jak
smarkacz,
kiedy przychodziłem pod Twoją bramę
i wpatrywałem się w okno na drugim piętrze,
licząc, że mnie zauważysz i się zakochasz.
Pamiętam, że kiedyś, gdy zadzwoniłaś do mnie
i powiedziałaś, że nie przyjedziesz, piłem przez tydzień,
myśląc, że już więcej nie można.
Dopiero kiedy dostałem od Ciebie kartkę pocztową,
w której pisałaś, że bawisz się świetnie
i że poznałaś cudownych ludzi, między innymi
Rafała, Marcina i innych skurwysynów,
przekonałem się, że potrafię pić jeszcze więcej
i o niczym nie zapomnieć.
I teraz, kiedy czekam na tramwaj,
w którym Ciebie na pewno nie będzie,
a temperatura spadła do kilku stopni poniżej zera,
marzy mi się zapalenie płuc, szpital, a potem zgon.
Dopiero to zakończyłoby definitywnie
ten tragikomiczny epilog trwający od
trzynastu miesięcy.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
2 comments:
fajne. a ten podlinkowany film - oglądałem w minionego Sylwestra.
chodzilo o muzyke nie o film
Post a Comment