12/11/2009

Munchen

20. września 2009

Zimno się zrobiło i wilgotno
Zielenieje podłoga od kiełkujących
Mych wspomnień o tobie
Tylu jest ludzi którzy by mogli
Cię zastąpić lecz żaden zupełnie
Całkowicie bezpamiętnie

Zdejmuję kolejne warstwy tubylców
Obieram ich jak cebule
I nie znajduję nic

Powiedz kochany o czym można śnić
Gdy wszystkie marzenia się ziszczą

10/19/2009

po powrocie

czasem śnię horrory dramaty potwory
Hitlera w tygrysiej skórze gdy strzela
z pistoletu na wodę fruwające larwy
wystawiające łby z różowego szalika
tamtej przystojnej pani

czasem śnię rzeczy paskudne ludzi
szpetnych sercem i umysłem
a potem budzę się i czuję twoje
ramię pod głową i przytulam się
mocniej

8/10/2009

Modliszka

wylazł nieporadnie z szafy
na wszystkich dwunastu łapach
odziany w kosmate suknie
cuchnący i brzydki - Strach

ten potwór który co noc
nie pozwala ci się śmiać
z wycieczek śmierci w rewir snów
o tobie i o mnie siostro i bracie

objawy ogólne szczególne specyficzne
i jednoznaczne walki o życie jak
pociągnięcia pędzla na płótnie
przeszłych kochanków twarze

wyzute z emocji odarte z oczu
ust i zmarszczek wypchane watą
cukrową białą i różową
i klejącą się do zieleni mych palców

klap klap dap dap chrump chrump
szczęka chitynowy pancerzyk
w mocnych szczękach co noc
słuchaj pilnie - to idę ja

twa modliszka

7/16/2009

Bałkański but

Do późna siedziałam w czytelni szukając materiałów do artykułu. Kiedy nie byłam już w stanie przeczytać jednego zdania bez zamknięcia oczu "tylko na chwilę", postanowiłam wrócić do domu i się przespać. Wieczór przyniósł orzeźwiający wiaterek, powietrze pachniało obietnicą burzy. Ignorując przejeżdżające ze zgrzytem tramwaje, ruszyłam pieszo na drugą stronę rzeki. Byłam już w połowie drogi na osiedle, kiedy kłujący ból w pięcie przypomniał mi, że zostawiłam sandały i torebkę w bibliotece. Szłam boso! Nie było innej rady, jak zawrócić, niekoniecznie ze względu na buty, które z pewnością pozostałyby nie zauważone pod biurkiem, a na zawartość torebki. Nie wiedzieć czemu, włożyłam do niej rano 3 ulubione cedeczki - Mittelpunkt der Welt, Dark Side of the Moon i Kind of Blue.


Niestety, musiałam pokonać cały dystans pieszo, gdyż o tak późnej porze tramwaje pochrapywały spokojnie w zajezdniach. Gdy dotarłam na miejsce, biblioteka była już zamknięta na głucho. Nawet strażnik spał głęboko i nie słyszał pukania. Zdesperowana, z zamierzeniem walenia w drzwi tak długo, jak będzie to konieczne, zwróciłam uwagę na charakterystyczny zapach unoszący się w wokół. Właściwie nie tyle zapach, co delikatną zmianę atmosfery, która przesiąkała niepokojącą męskością i dzikością, świadcząc dobitnie o czyjejś obecności za moimi plecami.


Obróciwszy się, ujrzałam osobę, której spodziewałam się najmniej, choć podświadomie kojarzyłam aromatyczne sensacje tylko z nią. Przede mną stał Darko Malić, jak zawsze wyluzowany, jak zwykle w dopasowanych dżinsach seksownie podkreślających siłę jego szczupłych, długich nóg i pełne pośladki. Wszystko było w nim tak wyraziste, że aż przerażające. Skupionym spojrzeniem mógł wyjąć serce z piersi i obejrzeć je dokładnie, kładąc na otwartej dłoni o niesamowicie długich palcach. Darko był jednym z niewielu ludzi, których obecność czuło się z daleka, którzy odchodząc pozostawiali po sobie przestrzeń jakoś inaczej zakrzywioną.


W lewej ręce trzymał swoje wielkie, bałkańskie buty z czarnej, połyskującej od ciągłego pastowania skóry z wąskimi, lekko zadartymi noskami. Gdy tylko odwróciłam się w jego stronę, podetknął mi je wręcz pod nos, z nieznoszącym sprzeciwu, choć wyrażonym wyłącznie językiem ciała, życzeniem, abym je założyła. Zaskoczona, nie byłam w stanie się ruszyć, co sprawiło, że przysunął się o krok i potrząsnął butami. Komizm sytuacji, obserwowany na monitorze, skłonił wreszcie ochroniarza do pojawienia się w oknie dyżurki.


-A to panienka zostawiła buty i torebkę? - Na bezgłośne potaknięcie podał moje skarby wychylając się nieco z okna i obrzucił, niby to groźnym spojrzeniem Darka.


Pospiesznie sprawdzałam zawartość torebki, nie zwracając uwagi na słowa mojego niedoszłego wybawcy. Nagle poczułam nienawiść i obrzydzenie do języka, którym z upodobaniem się posługiwał, pomimo doskonałej znajomości polskiego. Oddaliłam się najszybciej jak mogłam. Jeszcze na rogu ulicy dobiegały mnie strzępy pełnych temperamentu chorwackich wypowiedzi.

7/09/2009

zaljubljena sam




kad padne noć
kao crni leptir na mom dlanu
uzdahnem pogledam te
u plavoj kosulji sna
te pomislim: volim





ukradem najmanji komadić tvog srca
nadjem oci moje unutra
kao u ogledalu
zacudjena dotaknem tvog lica
te pomislim: ljubav



7/04/2009

driada i medein

w czarnej skórze pomarańczy
budzę się koło północy
i przyodziewam w myśli twoje
jak w chłodny strumień

kołyszę cię na ręce
ostrym językiem mych snów
przebijam się do soczystego miąższu
dojrzałego jak księżyc w pełni

przykucnę obok twego ciała
znieruchomiałego w więzach nocy
i zawyję bezgłośnie
jak dziki zwierz u wodopoju

w szarawych błonach oddechu
czołgam się naprzód
byle dalej od zjaw upiornych
bezwzględności i głupoty

kosmate łapy kurczowo oplatam
wokół omszałych pni wczesnoporannych
spazmów węsząc dzień
jak niewprawnego łowcę

strzeż mnie nim się przebudzę
okrywaj myśli wilgotnym potokiem
księżycami czerwonymi gwiazdami błękitnymi
szepcz zaklęcia nad moim czołem


6/20/2009

Herbatka z mięty

w orzeźwiającej zieleni miętowych listków
wysuszonych pokarbowanych podartych na strzępki
startych prawie na proch straconych dla przyszłych
pokoleń dzielnego ziela szukam świeżości

spojrzenia spokojnych mądrych oczu
patrzących w porannym blasku na moją twarz
ukrytą jeszcze w kokonie snu oczekujących
aż wykluje się w pięknie fałdek bruzdek zmarszczek

jak na spokojnej tafli jeziora z impetem rzucony kamień
zatacza kręgi coraz większe tak mój oddech
zmąci powierzchnię miętowego oceanu filiżanki
zanurzę się głębiej w jego aromatycznych oparach
sięgnę do dna zielonych żyłek i pomyślę

jesteś

6/13/2009

Coś się zaczyna

jesteś?

ziarenko piasku upadło na dłoń
serce nieprzygotowane na taki bieg wydarzeń
westchnęło w podziwie dla natury

jesteś?

zielona tęczówka z tysiąca pigmentów
a dziewięćset dziewięćdziesiąty dziewiąty sam jeden złoty
jak refleks słońca na szczęśliwym oku

jesteś?

pod niebem pochmurnym pod niebem pogodnym
rośnie jabłoń wysoka i prosta
i człowiek... twardy jak skała i spokój

jesteś?

zrywasz dojrzałe pomarańcze ludzi dojrzałych szukasz
śledzisz loty ptaków wędrownych
ludzkich szlaków uczysz się nie znajdować

jestem

cicho ciiicho jeszcze śpi
doskonała w kształtach namiętna w formie
rozpaczliwa żałosna tragiczna śmiertelna nieuleczalna

jestem

cicho ciiicho niech śpi
nie wołaj jej jeszcze nie po imieniu
rozpali zauroczy zniewoli zniszczy

jestem

cicho ciiicho nie wołaj
niech śpi zwinięta w kłębek między nami
jak czarny kocur lśniący w porannym słońcu

jestem?

jesteś

...

6/12/2009

Wiara w męski rodzaj

W ciągu ostatnich kilku miesięcy działy się rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Ostatecznie zdecydowałam, że tak czy inaczej stanowią one jedyne w swoim rodzaju doświadczenie. Dlatego w czwartek obudziłam się w błogim nastroju, zbudowana inteligencją, wrażliwością i dojrzałością dopiero co poznanego osobnika. Jak się okazuje mężczyźni umieją czytać! Niestety, ta kiełkująca wiara w męski gatunek została pozbawiona świeżych pączków jeszcze tego samego wieczora. Inny przedstawiciel tej grupy ssaków, pomimo 25 smsów wyjaśniających w najprostszy sposób dokąd ma iść, nie dotarł z punktu A do punktu B (4 przystanki tramwajowe w prostej linii).

5/30/2009

4. urodziny

Strugi deszczu smagają soczystą zieleń bluszczu
Parującego tygodniami słońca kurzu i gorąca
Gekon przystanął zakłopotany na dźwięk kroków
Przekrzywia pytająco łebek czeka na Twój ruch
Wychylasz się na taras pozwalasz gęstym kroplom
Spływać po przymrużonych powiekach

Twoja malutka rączka idealnie pasuje do mojej
Przytulasz się zasypiasz deszcz wciąż pada


5/21/2009

F.

godzina odjazdu nowego dnia
0.00 w kroplach deszczu i fanfarach burzy
jadę pustym tramwajem przed siebie
byle dalej od obolałej duszy
mijam przystanek pod starym kasztanem
nikt na mnie nie czeka w domu
okno otwarte deszcz pada na zimną poduszkę
położę na niej głowę i przykryję otwartą dłonią
jak chustą

dotyk ciepło ciało on

5/07/2009

Czas smoków nadchodzi...


Żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać naturalnego piękna i dystynkcji Drakona - protoplasty rodu.

4/28/2009

Graphites


Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Musiałam zranić się w palec aby zrozumieć niezwykły lek: Grap
hites i jego wpływ na wiele innych moich objawów, których do tej pory nie postrzegałam jako dolegliwości.

4/16/2009

Maurice Sendak

Nie trzeba być stetryczałym Papą Smerfem, żeby zostać najwybitniejszym twórcą literatury dziecięcej naszych czasów.

4/07/2009

Najfajniejsze zabawki na świecie

Dysmorficzny Albino, Bluber, Fisia, Spaślak - może nie są tak piękne, jak oryginalne maskotki ze Smyka, ale i tak moje ulubione, bo sama je stworzyłam...

Zobacz, jak się prezentują!

3/22/2009

Albino the elephant

Albino, a preterm infant - elephant presented with high temperature, meningeal signs and general stiffness. He is hypotrophic, dysmorphic baby with clearly visible features of Fra-X syndrome. The general pediatric examination revealed coloboma of left eye and post Volkman syndrome status in right upper extremity. There were found also hypogonadism and candidiasis of oral cavity and anus.



3/02/2009

Utracona puszka Koka-Koli

Opuściła mnie dzisiaj moja osobista puszka Koka-Koli
Złożyła ostatni podpis na liście obecności
Pod półrocznym kontraktem umową handlową
Zawartą przez ekonomistów - perfekcjonistów

Obopólną korzyścią stoi ekonomia czasów kryzysu
I rozwiązłej miłości do miliona bąbelków

Moja osobista puszko Koka-Koli
W mych zimnych ustach najczulsze pożegnanie
Brzmi jak rechotanie losu nad złamanym sercem
"Szczęśliwej drogi" ci życzę myśląc

Niech się świat złamie na pół spłonie zaleje
Go powódź topniejących śniegów cokolwiek

Bylebym mogła sączyć twoje bąbelki samolubnie
Na dywanie na tapczanie w kuchni i w fotelu
Ale cóż jak umowa to umowa dodatkowych usług
Nie przewidujemy puste puszki do recyklingu oddajemy

Moja osobista puszko Koka-Koli
Opuściłaś mnie dzisiaj i jakoś tak się pusto

Wokół mnie zrobiło że nawet wiersze okazjonalne
Nie chcą płynąć i co ja teraz mam ze sobą zrobić
Idę na piwo.

Dla N.M.

2/07/2009

Z dedykacją dla pana B.M.

(...) mówił o rzeczach, o których z całą pewnością nie ma pojęcia, lecz oszustwo mógł rozpoznać tylko ten, kto go oczekuje. A oczekuje go ten, kto przywykł do świata, w którym się oszukuje w drobnych sprawach i bez widocznej korzyści. Jeśli oszukujesz po to, żeby zrobić na kimś wrażenie, to najpierw tego kogoś wybierasz. On zwykle wie, że go wybrałeś, bo albo jest twoim zwierzchnikiem, albo czegoś od ciebie oczekuje, więc obroni się przed oszustwem. Jeśli stale oszukujesz, stwarzasz złudzenia i ściemniasz, nie mogą się na tobie poznać ani odróżnić oszustwa od prawdy. Myślą, że to ty, bo nigdy się nie dowiedzą, jaki jesteś. Normalny człowiek by nie wytrzymał nieustannie takiej roli. Na czymś by się potknął. Coś by źle powiedział i byłoby po nim. Ludzie przez jakiś czas mogą się fałszywie przedstawiać, ale w końcu muszą się zdradzić. Nawet jeśli się sto lat uczysz być tym, kim nie jesteś, i przez całe życie hodujesz w sobie tyle twarzy, ile mógłbyś potrzebować w każdej sytuacji i w każdym towarzystwie, nigdy nie nauczysz się tego w pełni. Nie wytrzymasz i wyjrzysz spod cudzej twarzy, którą nosisz zamiast swojej, albo się nie zorientujesz, co kiedy mówić i czuć.

Miljenko Jergović, Buick rivera

1/22/2009

Pierwsza lekcja nauki o człowieku

Człowiek bierze początek w zoologii
Jest najsmutniejszym ze zwierząt
Jeździ wielkim czerwonym autem
Które zwie się lęk
Nocą przychodzi sen
Jeździ bez przerwy windami
Zgubił się w korytarzach
Nigdy nie znajdzie właściwych drzwi

Człowiek jest najsmutniejszym ze zwierząt
Pożeracz porannych płatków
I amator mleka
Przesyca skórę kawą
Denerwują go wielce
Współbracia w gatunku

Na ścianach kreską wyznaje swe grzechy
NA reklamach w podziemnych tunelach
Dorysowuje wąsy kobietom
Bowiem radość znajduje
Tylko w zoologii

Ilekroć próbuje
Dzwonić do radości
Zawsze odzywa się pomyłka

Dlatego lubi broń
Zna stosowne nazwy
Wszystkich karabinów
Jeździ czarnym Cadillakiem
Który zwie się śmierć

Teraz w przestrzeni między gwiazdami
Umieszcza swój lęk
Ze swymi problemami
Oblatuje Wenus
Wszystko na próżno (...)

Na tym drogie dzieci
Koniec pierwszej lekcji
Nauki o człowieku
Teraz napiszcie wypracowanie:

"Człowiek jest najsmutniejszym ze zwierząt
Bierze początek w zoologii
Po czym gubi się
W gąszczu złych nowin o sobie."

Thomas Merton