8/25/2008

Post scriptum

Tak, to było bardzo ckliwe. Wybaczcie, zasłodziłam. ChBCh. Gdzie moje kulki...?

8/18/2008

Erotyk nieromantyczny

To, że marznę na przystanku tramwajowym
i czekam na ciepłe słowa z Twoich ust,
jest niezbitym dowodem na niedorozwój mojego umysłu.

I nie ma dla mnie znaczenia, że ostatni raz
rozmawiałem z Tobą ponad rok temu,
skoro mój mózg ciągle na nowo odtwarza
każde Twoje słowo, z którym mogę wdać się w polemikę
prowadzącą do punktu wyjścia.

Już dawno się ze mną rozliczyłaś,
pozostawiając garb doświadczeń,
które odcisnęły piętno na moim chorym życiu.

A mimo to myślę o Tobie cały czas.
A myślenie o Tobie powoduje u mnie
bezsenność, alkoholizm i częste krwawienie z nadgarstka.

Kiedy zabroniłaś mi mówić do siebie,
spożywałem alkohol w nadmiernych dawkach,
licząc, że wraz z żołądkiem i śliną
wyrzygam niepotrzebną miłość.

Odkąd Ciebie nie ma, polubiłem cmentarze.
Atmosfera śmierci bardzo mi sprzyja.
Tam nikomu nie muszę tłumaczyć,
Że mój egoizm i cynizm jest wynikiem
niespełnienia w Twoich oczach.

I dopiero teraz wiem, że zachowywałem się jak
smarkacz,
kiedy przychodziłem pod Twoją bramę
i wpatrywałem się w okno na drugim piętrze,
licząc, że mnie zauważysz i się zakochasz.

Pamiętam, że kiedyś, gdy zadzwoniłaś do mnie
i powiedziałaś, że nie przyjedziesz, piłem przez tydzień,
myśląc, że już więcej nie można.
Dopiero kiedy dostałem od Ciebie kartkę pocztową,
w której pisałaś, że bawisz się świetnie
i że poznałaś cudownych ludzi, między innymi
Rafała, Marcina i innych skurwysynów,
przekonałem się, że potrafię pić jeszcze więcej
i o niczym nie zapomnieć.

I teraz, kiedy czekam na tramwaj,
w którym Ciebie na pewno nie będzie,

a temperatura spadła do kilku stopni poniżej zera,
marzy mi się zapalenie płuc, szpital, a potem zgon.
Dopiero to zakończyłoby definitywnie
ten tragikomiczny epilog trwający od
trzynastu miesięcy.

8/17/2008

O czym zapominają najwięksi

Po każdej wojnie
ktoś musi posprzątać
Jaki taki porządek
sam się przecież nie zrobi.

Ktoś musi zepchnąć gruzy
na pobocza dróg,
żeby mogły przejechać
wozy pełne trupów.

Ktoś musi grzęznąć
w szlamie i popiele,
sprężynach kanap,
drzazgach szkła
i krwawych szmatach.

Ktoś musi przywlec belkę
do podparcia ściany,
ktoś oszklić okno
i osadzić drzwi na zawiasach.

Fotogeniczne to nie jest
i wymaga lat.
Wszystkie kamery wyjechał już
na inną wojnę.

Mosty trzeba z powrotem
i dworce na nowo.
W strzępach będą rękawy
od zakasywania.

Ktoś z miotłą w rękach
wspomina jeszcze jak było.
Ktoś słucha
przytakuje nie urwaną głową.
Ale już w ich pobliżu
zaczną kręcić się tacy,
których to będzie nudzić.

Ktoś czasem jeszcze
wykopie spod krzaka
przeżarte rdzą argumenty
i poprzenosi je na stos odpadków.

Ci, co wiedzieli
o co tutaj szło,
muszą ustąpić miejsca tym,
co wiedzą mało.
I mniej niż mało.
I wreszcie tyle co nic.

W trawie, która porosła
przyczyny i skutki,
musi ktoś sobie leżeć,
z kłosem w zębach
i gapić się na chmury.

Wisława Szymborska, Koniec i początek